Szalona wakacyjna pogoda: raz pada, raz znów grzeje nieprzeciętnie mocno. O tym, co robimy, gdy nasz Folwark nawiedzają ulewy pisaliśmy ostatnio. Dziś za to opowiemy Wam o tym, jak radzimy sobie z sytuacją, gdy na niebie nie ma ani jednej chmury, a słońce świeci bez litości.
Nasi wychowawcy regularnie sprawdzają prognozy pogody. Robią to po to, aby wiedzieć, jak zaplanować kolejny dzień. Co innego robimy, gdy aura dopisuje – a co innego, gdy nad Toporzysko nadciągają szaro-bure chmury. Do obowiązków wychowawców należy coś jeszcze równie ważnego: to oni dbają, aby nasza obozowa młodzież była wysmarowana kremem i nosiła czapki chroniące przed słońcem.
Jeździecki trening – tylko z wodą
Dbamy także o to, aby wszyscy – absolutnie wszyscy – nawadniali się regularnie. Treningi jeździeckie wymagają wysiłku, osoby ćwiczące spalają więcej kalorii i angażują sporo mięśni w wykonywanie kolejnych zadań w siodle. Gdy jest gorąco, organizm, zwłaszcza młody, odczuwa taki wysiłek podwójnie. A nawet – potrójnie! Dlatego konieczne jest regularne nawadnianie się. Czyli po prostu: picie.
Tak samo zresztą dbamy o naszych czworonożnych przyjaciół, zarówno tych dużych, jak i małych. Wszyscy oni mają zapewniony stały dostęp do wody. Dbamy też o to, aby konie nie pracowały zbyt ciężko, gdy żar leje się z nieba.
Chłód od boru
Kto u nas był, ten wie, że ze wszystkich niemal stron otoczeni jesteśmy wiekowym borem. Stare drzewa nie tylko uroczo szumią, ale również dają przyjemną, chłodzącą bryzę i kuszą cieniem. Słyszycie pewnie wiele o betonozie, która zalewa Polskę? O wycinanych drzewach, hektolitrach wylewanego betonu i kolejnych blokach stawianych przed naszymi oczami?
Tak, też nas to boli.
Ale u nas nie uświadczycie tego przykrego zjawiska. I właśnie z tego powodu tak łatwo znaleźć u nas miejsca z naturalnym cieniem i chłodem. I wiecie co? Bardzo często z nich korzystamy. I czerpiemy z tego podwójną przyjemność: nie tylko chronimy się przed słońcem, ale jeszcze cieszymy się z bliskości przyrody.
A co w kuchni?
Ulgę w walce z upałami niosą też niezawodne Panie Kucharki. To przecież od przygotowywanych przez nich posiłków zależy to, ile wszyscy będziemy mieć siły, energii i chęci do działania. Panie Kucharki mają w małym palcu całe multum przepisów na lokalne posiłki, będące częścią kulinarnego dziedzictwa Podbabiogórza. Ale to nie wszystko.
One także doskonale wiedzą, które z potraw są szczególnie pożądane w gorące dni. Dlatego w pełni lata na naszych stołach częściej gości chłodnik czy owocowe zupy. Świetnie smakuje także kompot oraz boskie ciasto drożdżowe.
Jak widać, do walki z upałami jesteśmy przygotowani na żar-beton, tfu, mur-beton!